Praca od 3 rano do 23 wieczorem nie należy tu do rzadkości. Czasem śpi na stojąco w trakcie 10-minutowej przerwy między grupami turystów, przed którymi odkrywa piękno ukochanego Biebrzańskiego Parku Narodowego. Skomercjalizowała swoje hobby, ale nie zatraciła emocjonalnego podejścia. – Każdy kolejny dzień obcowania z przyrodą przynosi nowe zaskoczenia – mówi Katarzyna Ramotowska, biolog – z pasji i wykształcenia, przedsiębiorca – z wyboru. W 1999 r. zaraziła miłością do przyrody 1800, w 2002r. już ponad 10 tys. osób. W tym roku liczba gości powinna wzrosnąć do 25 tys., bo Biebrza Eco-Travel wygrała przetarg na prowadzenie Biura Obsługi Ruchu Turystycznego dla BPN.
Podstawowa działalność firmy to pakiety turystyczne dla grup polskich i zagranicznych: warsztaty ekologiczne dla dzieci (50% przychodów), spływy (20%), turnusy ornitologiczne (10%), integracyjne pobyty dla firm (5%). Najdziwniejsze zamówienie? – Co prawda, mamy w ofercie program „Wyprawa łowców mamutów”, ale pytanie klientów z Niemiec o możliwość zorganizowania szkoły przetrwania ze spaniem w błotnych lepiankach i polowaniem z łukiem na zające zaskoczyło nawet nas – mówi Katarzyna Ramotowska. Za to nie dziwią jej inne „dziwactwa” prawdziwych pasjonatów. Tak jak fani parowozów choćby i z końca świata muszą „zaliczyć” Wolsztyn – kolejową mekkę, tak członkowie Królewskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków potrafią wynająć czarterowy lot z Kanady do Warszawy, a następnie taksówkę nad Biebrzę, po to tylko, by spędzić 30 minut na tokowisku dubelta i „odfajkować” kolejny zaliczony gatunek.
Gdy zaczynała 10 lat temu działalność, Biebrzański Park Narodowy miał parę tygodni. – Wtedy nie było tu ani jednej kwatery agroturystycznej, ani jednego busa, ja byłam jedynym kwalifikowanym i dyspozycyjnym przewodnikiem – wspomina Katarzyna Ramotowska. Musiała od podstaw budować całą bazę turystyczną. Z pomocą Światowego Funduszu Na Rzecz Przyrody zorganizowała i prowadziła trzyletni kurs na przewodników dla 180 osób. Na pierwszą w regionie kwaterę czekała 3 lata. – Gdy straciłam już nadzieję, że cokolwiek może się tu udać, kwatery zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu – opowiada. W ślad za rozwojem bazy (dziś liczy 130 kwater), musiała podążyć promocja regionu. Kto się jej podjął? Oczywiście ona. „Wyprodukowała” materiały promocyjne, kampanie medialne, a nawet „Rozmówki polsko-angielskie dla gospodarzy gościnnych kwater i przewodników turystycznych” oraz „Ilustrowany słownik polsko-angielski dla miłośników Biebrzy”.
Przyroda jest naszym najcenniejszym zasobem biznesowym – to rzecz, wydawałoby się, oczywista. Znacznie gorzej z praktyczną realizacją: przedsięwzięcia tej klasy co Biebrza Eco-Travel należą do rzadkości. Brakuje profesjonalnych organizatorów wypoczynku i firm działających na ich potrzeby. Dość powiedzieć, że największym zmartwieniem Katarzyny Ramotowskiej jest mała wydolność lokalnego serwisu turystycznego. Ze świecą szuka przewodników z odpowiednimi kwalifikacjami językowymi czy producentów pamiątek. Ile jeszcze potrzeba czasu, by rodzimi przedsiębiorcy zauważyli tak oczywisty potencjał przemysłu turystycznego?
Małgorzata Remisiewicz